czwartek, 9 października 2014

W poszukiwaniu 4 rzeczy.

Miejsce: Warszawa
Cel: Odnaleźć 4 z 11 pianin, których miejsca zostały wymienione w artykule -> klik i w miarę możliwości zagrać na którymś z nich.
Czas: od wyjścia z uczelni do czasu odwiedzenia wszystkich wyznaczonych punktów.
Środki komunikacji: autobusy, tramwaje, własne nogi
Przebieg wyprawy:
Pierwszy punkt - Bracka 20. Przeszłam kilka razy obok budynku z tym adresem, niestety pianina nie znalazłam. Poszłam szukać kolejnego punktu. Po dosyć długich poszukiwaniach przez szybę jakiegoś lokalu (nie sprawdzałam czy otwarty, ale nie było w nim widać ludzi) dostrzegłam poniższe pianino. Nie weszłam do lokalu, jedynie przez szybę zrobiłam zdjęcie i poszłam szukać kolejnych instrumentów.
Poznańska 21 - kolejne miejsce, w którym nie udało mi się zlokalizować pianina. Dalej - Wilcza 28. Żeby dojść do pianina trzeba było wejść do ogródka jakiegoś lokalu. Weszłam, by uwiecznić na zdjęciu drugie odnalezione pianino. Niestety i o nim trudno powiedzieć, że jest "ogólnodostępne" jak głosi artykuł. Instrument był bowiem zamknięty na kłódkę.
Jako, że był to ostatni punkt na mojej mapce udałam się w kierunku przystanku tramwajowego, by wrócić do domu. Gdy byłam już blisko placu Politechniki, gdzie miałam wsiadać do tramwaju, spojrzałam w lewo, patrzę - tęcza. Ta słynna z pl. Zbawiciela, której nigdy nie miałam okazji zobaczyć na żywo. Postanowiłam, że pójdę w kierunku tej tęczy. Przeszłam dosłownie kilka minut drogi, gdy zobaczyłam kilku młodych ludzi stojących w półkolu, a zza nich dobiegające dźwięki pianina :) Grał na nim pewien pan, widoczny na poniższym zdjęciu. Nie wygląda na zawodowca, prawda? Ale był niesamowity! Nie wiem kim jest, jak się nauczył grać i od jak dawna to robi, ale jego ruchy wskazywały na wiele lat ćwiczeń. Stanęłam więc razem z ową młodzieżą i wsłuchiwałam się w melodie grane przez mężczyznę. Stałam tak z kilka utworów. Później zagrała jeszcze jedna z obserwujących wcześniej dziewczyn, potem druga. Radziły sobie całkiem dobrze. Pan chwilę ich posłuchał, stwierdził, że grał tu 3 godziny i że już starczy.
Odeszłam, by dotrzeć pod tęczę, gdzie (jak sobie w tym momencie przypomniałam) miało stać kolejne pianino. Podążając chodnikiem przypadkowo szłam za panem, który chwilę wcześniej wyczyniał cuda na klawiszach. Nie trudno się domyśleć, gdzie szedł ;) Zrobiłam poniższe zdjęcie i odeszłam.
"Dobra, widziałam 4 pianina, mogę wracać do domu." Wsiadłam do tramwaju i to miał być koniec mojej wycieczki. Ale jadąc wymienionym środkiem transportu, przejeżdżałam koło pl. Politechniki i spojrzałam na pianino, tym razem całkiem samotne - nikt na nim nie grał. Szybka myśl, że teraz właśnie jest okazja, żeby zagrać. Wysiadłam z tramwaju i podążyłam w stronę pianina. Zaczęłam grać jakąś melodię, której nie jestem w stanie powtórzyć. Po prostu położyłam ręce na klawiszach i grałam. Wokół mnie wielu spieszących się przechodniów, za mną ruchliwa droga. Ale jakoś nie stresowałam się zbytnio tym, co dzieje się wokół. Cieszyłam się tą chwilą - że mogłam zagrać na pianinie i to w środku Warszawy :)
A zatem mój cel został zrealizowany i to w jeszcze piękniejszej formie niż zamierzałam. Oprócz odnalezienia 4 pianin, odwiedzenia 6 miejsc, w których powinny one stać miałam okazję posłuchać niezwykłych wykonań utworów, zwiedzić kawałek Warszawy, rozkoszować się ciepłym, jesiennym dniem i spojrzeć inaczej na człowieka. Nawet niezbyt elegancko ubrany mężczyzna czy całkiem zwyczajnie wyglądająca dziewczyna okazali się świetnymi pianistami. Pobudziło mnie to do refleksji ilu niezwykłych ludzi mijam codziennie na ulicy, na uczelni? Wniosek: choć nie da się tego dostrzec na pierwszy rzut oka, to każdy z nas jest wyjątkowy :)