W pierwszą niedzielę w nowym roku akademickim postanowiłam wybrać się na spacer do pobliskiego parku. Już po chwili miałam wrażenie, że znajduję się w innym świecie. Na co dzień zabieganie, uciekające autobusy, pędzący przechodnie, tłumy, zgiełk... A tutaj? Spokój, uśmiech, rozmowy, spacerujące rodziny z dziećmi. Piękne, ciepłe, jesienne popołudnie z bliskimi. Urzekł mnie ten obrazek, więc postanowiłam uwiecznić go w wierszu. Wzięłam długopis w dłoń i tak powstał poniższy utwór.
„Niedziela”
5 dni w tygodniu każdy pędzi,
biegnie -
Można to zobaczyć i w nocy i we
dnie.
Autobus ucieka, inny w korku
stoi,
Już nawet nie wiadomo, dokąd
każdy goni.
Dzień szósty przejściowy – po prostu
sobota:
Zakupy, sprzątanie, wciąż jakaś
robota.
Mniej ludzi na ulicach, bo każdy
zajęty
Już się szykuje na dzień siódmy –
święty.
W końcu nadchodzi wyczekana niedziela,
Gdy jeden człowiek na drugiego
spoziera,
Poświęca mu chwilę, patrzy prosto
w oczy
I chce znów na nowo nim się
zauroczyć.
Koleżanki, rodziny, zakochane
pary,
Ktoś na hulajnodze, rowerze, z
psem, co wabi się Larry.
Spacerują, rozmawiają, bo czasu
im nie szkoda,
A sprzyja temu piękna, jesienna
pogoda.
Na ławeczce siedzi sobie pewna
starsza pani
I obserwuje uważnie, co dzieje
się w oddali.
Obok niej dziewczyna długopis
lekko trzyma,
Jeden wiersz kończy, kolejny
zaczyna.