wtorek, 18 listopada 2014

Karolina o Karolinie.

"Czyż święci są po to, ażeby zawstydzać? Tak. Mogą być i po to." Jan Paweł II

Czasem tak mam czytając historie świętych, bowiem często w imię Jezusa są gotowi oddać nawet własne życie. Tak po prostu. Z miłości. Do nich zalicza się też moja patronka, o której pozwoliłam sobie napisać kilka wierszowanych słów z okazji 100 lat od Jej męczeńskiej śmierci (a konkretnie na spotkanie o świętych, w którym wczoraj brałam udział). Naniosłam drobne poprawki i udostępniam.

Jest taka błogosławiona, której żywot trochę znany,
Lecz przez wielu ludzi ciągle niedoceniany.
Bowiem młoda była, gdy dziewictwa broniła
I tylko 16 lat w swym życiu przeżyła.
Już wiesz kto to taki? Błogosławiona Karolina -
Niezwykła, pobożna, odważna dziewczyna.
Z raczej biednej rodziny pochodziła,
Ale za to bogate życie duchowe prowadziła.
W domu, szkole, kościele modliła się gorliwie,
A w życiu zawsze postępowała uczciwie.
Była katechetką dla dzieci i rodzeństwa -
Pokazywała im Boga, uczyła posłuszeństwa.
Pomagała ludziom, gdy tego było trzeba,
Wskazując tym samym, jak kroczyć do nieba.
100 lat dziś mija od jej męczeńskiej śmierci,
Lecz wierzę, że ślad o niej trwać będzie w pamięci.
Niech będzie nam wzorem patronka czystości
Tego, jak kroczyć ciągle ku świętości. 


Z okazji 100-lecia męczeństwa bł. Karoliny Kózkówny już od 21 listopada będzie można zobaczyć w kinach film pt."Karolina". Zapowiada się ciekawie, dlatego sama się wybieram i Was zapraszam.

Pozdrawiam w tym pięknym dniu,
Karolina

czwartek, 9 października 2014

W poszukiwaniu 4 rzeczy.

Miejsce: Warszawa
Cel: Odnaleźć 4 z 11 pianin, których miejsca zostały wymienione w artykule -> klik i w miarę możliwości zagrać na którymś z nich.
Czas: od wyjścia z uczelni do czasu odwiedzenia wszystkich wyznaczonych punktów.
Środki komunikacji: autobusy, tramwaje, własne nogi
Przebieg wyprawy:
Pierwszy punkt - Bracka 20. Przeszłam kilka razy obok budynku z tym adresem, niestety pianina nie znalazłam. Poszłam szukać kolejnego punktu. Po dosyć długich poszukiwaniach przez szybę jakiegoś lokalu (nie sprawdzałam czy otwarty, ale nie było w nim widać ludzi) dostrzegłam poniższe pianino. Nie weszłam do lokalu, jedynie przez szybę zrobiłam zdjęcie i poszłam szukać kolejnych instrumentów.
Poznańska 21 - kolejne miejsce, w którym nie udało mi się zlokalizować pianina. Dalej - Wilcza 28. Żeby dojść do pianina trzeba było wejść do ogródka jakiegoś lokalu. Weszłam, by uwiecznić na zdjęciu drugie odnalezione pianino. Niestety i o nim trudno powiedzieć, że jest "ogólnodostępne" jak głosi artykuł. Instrument był bowiem zamknięty na kłódkę.
Jako, że był to ostatni punkt na mojej mapce udałam się w kierunku przystanku tramwajowego, by wrócić do domu. Gdy byłam już blisko placu Politechniki, gdzie miałam wsiadać do tramwaju, spojrzałam w lewo, patrzę - tęcza. Ta słynna z pl. Zbawiciela, której nigdy nie miałam okazji zobaczyć na żywo. Postanowiłam, że pójdę w kierunku tej tęczy. Przeszłam dosłownie kilka minut drogi, gdy zobaczyłam kilku młodych ludzi stojących w półkolu, a zza nich dobiegające dźwięki pianina :) Grał na nim pewien pan, widoczny na poniższym zdjęciu. Nie wygląda na zawodowca, prawda? Ale był niesamowity! Nie wiem kim jest, jak się nauczył grać i od jak dawna to robi, ale jego ruchy wskazywały na wiele lat ćwiczeń. Stanęłam więc razem z ową młodzieżą i wsłuchiwałam się w melodie grane przez mężczyznę. Stałam tak z kilka utworów. Później zagrała jeszcze jedna z obserwujących wcześniej dziewczyn, potem druga. Radziły sobie całkiem dobrze. Pan chwilę ich posłuchał, stwierdził, że grał tu 3 godziny i że już starczy.
Odeszłam, by dotrzeć pod tęczę, gdzie (jak sobie w tym momencie przypomniałam) miało stać kolejne pianino. Podążając chodnikiem przypadkowo szłam za panem, który chwilę wcześniej wyczyniał cuda na klawiszach. Nie trudno się domyśleć, gdzie szedł ;) Zrobiłam poniższe zdjęcie i odeszłam.
"Dobra, widziałam 4 pianina, mogę wracać do domu." Wsiadłam do tramwaju i to miał być koniec mojej wycieczki. Ale jadąc wymienionym środkiem transportu, przejeżdżałam koło pl. Politechniki i spojrzałam na pianino, tym razem całkiem samotne - nikt na nim nie grał. Szybka myśl, że teraz właśnie jest okazja, żeby zagrać. Wysiadłam z tramwaju i podążyłam w stronę pianina. Zaczęłam grać jakąś melodię, której nie jestem w stanie powtórzyć. Po prostu położyłam ręce na klawiszach i grałam. Wokół mnie wielu spieszących się przechodniów, za mną ruchliwa droga. Ale jakoś nie stresowałam się zbytnio tym, co dzieje się wokół. Cieszyłam się tą chwilą - że mogłam zagrać na pianinie i to w środku Warszawy :)
A zatem mój cel został zrealizowany i to w jeszcze piękniejszej formie niż zamierzałam. Oprócz odnalezienia 4 pianin, odwiedzenia 6 miejsc, w których powinny one stać miałam okazję posłuchać niezwykłych wykonań utworów, zwiedzić kawałek Warszawy, rozkoszować się ciepłym, jesiennym dniem i spojrzeć inaczej na człowieka. Nawet niezbyt elegancko ubrany mężczyzna czy całkiem zwyczajnie wyglądająca dziewczyna okazali się świetnymi pianistami. Pobudziło mnie to do refleksji ilu niezwykłych ludzi mijam codziennie na ulicy, na uczelni? Wniosek: choć nie da się tego dostrzec na pierwszy rzut oka, to każdy z nas jest wyjątkowy :)

niedziela, 21 września 2014

Bóg kocha i wzywa!

"Ten Kościół nie umiera, ten Kościół żyje."
Zabawnie jest cytować samą siebie. Choć te słowa nie są żadnym odkryciem, to faktycznie tak powiedziałam, dwa dni temu - dzień przed długo wyczekiwanym Apelem Młodych. A dziś, gdy jest już po całym wydarzeniu, co mogę powiedzieć? Że te słowa spełniły się w stu procentach. Z racji, że stałam na scenie razem z chórem, miałam możliwość widzieć tą kilkutysięczną rzeszę młodych, radosnych, pełnych energii ludzi chwalących Pana Boga, śpiewających ze wszystkich sił "Na zawsze Bóg jest wierny(...) na zawsze Bóg jest z Nami".

"To jest nasza służba, że my możemy coś dać z siebie."
Wielką radością jest dla mnie, że mogłam służyć na tym Apelu poprzez śpiew. To jest coś, co zawsze lubiłam robić. I choć śpiewanie w chórze wymaga sporego wysiłku, prób i trwania w pozycji stojącej przez kilka godzin, to co roku stwierdzam to samo - było warto! W tym roku szczególnie poczułam taką więź z ludźmi z chóru - że staliśmy razem, a nie obok siebie. Że na próbach pomagaliśmy sobie, na ile tylko potrafiliśmy - wzajemnie podśpiewywaliśmy sobie do ucha głosy czy powtarzaliśmy teksty, albo rozmawialiśmy o rzeczach kompletnie nie związanych z muzyką. Dziękuję Wam, drodzy chórzyści :)
Żródło: http://radom.gosc.pl/gal/pokaz/2168454.Apel-Mlodych-w-Radomiu/46#gt
"Ta osoba mówi takim językiem jakim potrafi."
Słowa, które wypowiedziałam kilka dni wcześniej, nie spodziewałam się, że okażą się aż tak prawdziwe. Uświadomiło mi to dwóch chłopaków - Piotrek i Jacek "Wyrwani z Niewoli" - którzy mówili o swoich doświadczeniach, o tym, jak Bóg przemienił ich życie. "Dzisiaj dla Radomia ważna informacja - Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia!". Te słowa cały czas gdzieś tkwią w mojej głowie. Chłopaki oprócz mówienia świadectwa, rapowali. Nigdy nie przepadałam za taką muzyką, a tutaj okazało się, że język tych młodych chłopaków potrafi trafić nawet do osoby, która nie jest fanem rapu. To niesamowite, że Bóg może wyciągnąć ludzi nawet z największego bagna, czego żywym przykładem jest właśnie tych dwóch chłopaków.

Cieszę się, że po raz kolejny mogłam uczestniczyć w tak niezwykłym wydarzeniu, jakim jest Apel Młodych i doświadczyć po raz kolejny tego, że "Bóg kocha i wzywa!"

PS. Cytaty rozpoczynające kolejne akapity pochodzą z moich wypowiedzi z wywiadu dla Radia Plus Radom, którego byłam gościem wraz z koleżanką z chóru - Agatą, kilka dni przed koncertem. Całości wywiadu możecie posłuchać tutaj -> http://radioplus.com.pl/component/k2/5290-spotkaj-sie-z-biskupem-na-apelu.html

środa, 6 sierpnia 2014

Na wakacyjny czas pomysłów kilka.

Mija 3 tygodnie od kiedy wróciłam z oazy w Bańskiej Wyżnej. Był to dobry, intensywnie spędzony czas z Bogiem i drugim człowiekiem. I choć czasem nie było łatwo, to starałam się, by to wszystko, co robię, było na Bożą chwałę, by On działał. Można by pisać bardzo długo o tych rekolekcjach, ale jest jeszcze wiele rzeczy, o których chciałabym tu wspomnieć. Wyjazd się zakończył, a wakacje trwają nadal i nie wiem jak Ty, ale ja mam całkiem sporo czasu, który można w różny sposób zagospodarować. Po raz kolejny stwierdziłam, że spanie, jedzenie, komputer, telewizor, spanie.. to średni pomysł na spędzanie wakacji. Dlatego poniżej przedstawiam kilka propozycji, które być może zainspirują Was do zrobienia czegoś ze swoim wakacyjnym czasem.

1. Posprzątaj. Tak, to banalne, ale warto. Uśmiech mamy, gdy widzi powieszone pranie czy odkurzony dywan.. a przecież wcale nie prosiła, byś to zrobił ;) Idąc dalej w domowe obowiązki można też się pokusić np. o ugotowanie obiadu.. Ogólnie zrobienie czegoś w domu - dla domu i rodziny - polecam!

2. Czytaj. Skończyłam dziś (zaczętą wczoraj) książkę "Bóg znalazł mnie na ulicy" Henryka
Krzoska. Niesamowite świadectwo człowieka, który w sumie 7 lat przebywał w więzieniu, był bezdomnym alkoholikiem, kradł, niejednokrotnie próbował popełnić samobójstwo.. Może wydać Ci się to dziwne, ale gdy człowiek ten zaufał Bogu, jego życie zaczęło się układać - spotkał na swej drodze ludzi, którzy mu pomogli, On sam starał się dobrze wykonywać nową pracę, modlił się. Jego przemiana sprawiła, że sam zaczął dawać świadectwo, co było impulsem do zmiany swojego życia kolejnych osób. I tak z człowieka, który można powiedzieć trafił na dno ludzkiego życia stał się przykładem na to, że Bóg jest i działa cały czas i że jeśli chcemy żyć z Nim, to będzie dobrze :)
3. Ćwicz. W-f na studiach już mi się skończył, więc obiecałam sobie, że nie może być tak, że przestanę całkiem ćwiczyć, choć przyznam - nie chce mi się. Nie raz słyszałam o Ewie Chodakowskiej - "trenerce wszystkich Polek" i stwierdziłam, że co mi szkodzi spróbować. Znalazłam program "Skalpel" i wzięłam się do roboty. Ćwiczenia były dosyć męczące, jednak nie poddałam się, a przez cały dzień miałam jakoś więcej energii, nie chciało mi się spać. Zakwasy na drugi dzień były tym, czego się spodziewałam, ale uparłam się, że będę ćwiczyć - dla kondycji i mięśni brzucha. Ćwiczenia są zróżnicowane, więc się nie nudzą, a dopowiedzenia Ewy "dasz radę", "wytrzymaj jeszcze trochę", choć są tylko słowami z filmiku, jakoś dodają motywacji, żeby dotrwać do końca.
4. Skacz, tańcz. Jednym z prezentów, jakie otrzymałam na niedawno przeżywane urodziny była mata do tańczenia. Miałam już okazję na takiej skakać kilka razy, więc bardzo się ucieszyłam z prezentu. Zabawa polega na tym, że wybieramy piosenkę, poziom i widząc pojawiające się na ekranie strzałki musimy w odpowiednim momencie wcisnąć daną strzałkę na macie. Proste? Żeby się tego dowiedzieć, trzeba spróbować. Zabawa daje wiele radości szczególnie, gdy jesteśmy w posiadaniu drugiej maty i skaczemy jednocześnie w 2 osoby. Mogą skakać dorośli, dzieci i młodzież. Każdy kto ma trochę siły, by się poruszać ;) Tutaj można zobaczyć jak to mniej więcej wygląda https://www.youtube.com/watch?v=NiKSe1gbL60, ale wierzcie mi patrzenie, a skakanie samemu to całkiem inna bajka i o wiele więcej frajdy!
5. Twórz, maluj, składaj. Lubię wszelkie prace plastyczne oraz wykonywanie prezentów ręcznie, więc jednym z podarunków, jaki ostatnio wykonałam, był taki oto kwiat.
3 kartki żółte, jedna zielona i możesz brać się do składania ;) Jak zrobić kwiat? Tutorial krok, po kroku: https://www.youtube.com/watch?v=cHdVZhZ_nsY
Listek: http://www.spryciarze.pl/zobacz/jak-zrobic-liscia-z-papieru

6. Ucz się. Ale co to za rozrywka w wakacje? Nie chodzi mi o wkuwanie dat, czy definicji, ale o przyjemny sposób uczenia się słówek w obcym języku. Kiedyś trafiłam na stronę https://babadum.com/, do której często wracam tak dla przyjemności, z myślą "jak już siedzę przy tym komputerze, to może chociaż coś się doedukuję". Jest dostępnych kilka opcji nauki. Kliknięcie na obrazek, który przedstawia wyświetlone/usłyszane słówko, ułożenie słowa z rozsypanki literowej czy wybranie odpowiedniego z 4 propozycji. Można też wybrać opcję "mix", gdzie wymieszane są wszystkie typy gier. Po wybraniu odpowiedzi program pokazuje czy Twoja odpowiedź jest poprawna i wskazuje właściwą. Dobre odpowiedzi są premiowane punktami (od 1-6), za złą -1 punkt. Słówka na różnym poziomie i z różnych kategorii. Gra jest całkiem przyjemna, kolorowa. Zachęcam do przetestowania ;)
7. Piecz, gotuj. Od kilku dni mijałam leżące w kuchni buraki. Przypomniałam sobie, że jadłam kiedyś ciasto z buraków i w tej samej chwili postanowiłam zrobić podobne. Cały urok ciasta polega na tym, że przy częstowaniu najlepiej spytać smakoszy "Jak myślisz, z czego jest to ciasto?". Ciężko znaleźć osobę, której udałoby się odgadnąć zagadkę. Nikt nie wierzy, że można zrobić ciasto z buraków ;)
Niestety nie zrobiłam zdjęcia ciasta, które udało mi się upiec, ale znalazłam w internecie takie, które wygląda całkiem podobnie:
Żródło: http://kucharzenie.files.wordpress.com/2011/11/img_7394-1.jpg
Jeśli chodzi o przepis wzorowałam się na przepisie ze strony smaker.pl, bo wydał mi się najłatwiejszy, a z przeliczeniem na szklanki i poprawkami wygląda następująco:  

Czekoladowe ciasto z buraków
Składniki:
380 g ugotowanych i obranych wcześniej buraków
1,5szklanki oleju
5 jajek
1,75 szklanki mąki pszennej
3 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
11 łyżek kakao
2 szklanki cukru
Sposób wykonania:
1.       Obrane buraki zetrzeć na tarce o najmniejszych oczkach, następnie zblendować. Do buraczków dodawać małym strumieniem olej i miksować już zwykłym mikserem, po skończeniu oleju wbijać po kolei jajka i dalej miksować.
W drugiej misce dokładnie wymieszać mąkę, proszek do pieczenia, kakao, cukier, sól.
Wszystkie składniki suche i mokre połączyć ze sobą za pomocą łyżki.
2.       Dobrze wymieszane ciasto wylać keksówki/tortownicy.
3.       Piec ok. 60 minut w 180-200st.

Co poza tym?
Wysypiaj się.
Śpiewaj.
Graj na instrumencie.
Pomódl się.
Naucz się układu tanecznego.
Napisz list.
Napisz wiersz, wierszyk, piosenkę.
Zjedz jabłko ;)
Obejrzyj dobry film.
Rysuj.
Zrób nową fryzurę.
Przerób ciuchy.
Graj w planszówki.

Lub?
Wyjdź z domu i...
Biegaj.
Idź na spacer.
Pojeździj na rowerze, rolkach, hulajnodze.
Idź na piknik.
Graj w kosza, siatkę, nogę.
Popływaj kajakiem.
Popatrz na gwiazdy.
Spotkaj się z kimś.
Nagraj film.
Zrób zdjęcie, dwa, ewentualnie całą sesję. 
Spełnij swoje marzenie.
Idź na zakupy.
Graj w kręgle.
Skacz na skakance.
Pobujaj się na huśtawce.
Idź do kina, teatru.

 Zrób coś, co chciałeś zrobić już od dawna, ale zawsze mówiłeś, że nie masz czasu.

Mam nadzieję, że te kilkanaście pomysłów pomoże Ci w tworzeniu własnych, oryginalnych sposobów na spędzanie wolnego czasu. Powodzenia!

piątek, 27 czerwca 2014

Wolność i służba

Nadchodzi w życiu studenta taki czas, gdy jest już po sesji. Niektórzy wyrażają swoją radość pisząc w swoich statusach na Fb o zasłużonych, wyczekanych wakacjach, inni wrzucają zdjęcia z pozdrowieniami znajomych, a ja postanowiłam podzielić się kawałkiem radości właśnie tutaj.
Choć zmęczenie robi swoje to cieszę się, że udało mi się zakończyć drugą w życiu sesję i jednocześnie pierwszy rok studiów. Ten rok był całkiem inny niż poprzednie - brzmi nieco banalnie, ale serio, na studiach sporo się zmienia. Dla mnie ten pierwszy rok w Warszawie, rok wchodzenia w tzw. "studenckie życie" to wiele nowych doświadczeń, wspaniałych osób, nauka jeszcze większej odpowiedzialności i podejmowania decyzji. To również rok podróżowania z walizką tam i z powrotem na jakże malowniczej trasie Warszawa-Radom. Chciałabym podsumować ten rok (akademicki), ale mam wrażenie, że wydarzyło się tak wiele, że nie sposób to wszystko ogarnąć. Może zostanę przy tym, że jestem zwyczajnie zadowolona z tego, czego miałam okazję doświadczyć przez ten czas.
Drugi człon tytułu zapowiada nadchodzące wielkimi krokami wydarzenie jakim są rekolekcje wakacyjne Ruchu Światło-Życie, na które wyjeżdżam już jutro. Bardzo mnie cieszy, że będę mogła po raz kolejny służyć muzycznie i nie tylko ;)
Na koniec życzę Wam udanych, dobrze spędzonych wakacji. Żebyście mogli powiedzieć po powrocie do codziennych obowiązków: "Nie zmarnowałem/am tego czasu".
Z wakacyjnymi pozdrowieniami,
Kar.

niedziela, 25 maja 2014

2 muzyczne światy

         Jedna niedziela - Luxtorpeda, kolejna - Chopin. Zestawienie nieco dziwne tym bardziej, że na co dzień nie słucham ani rocka ani muzyki klasycznej. Muszę powiedzieć, że oba koncerty, na których miałam okazję być: Luxtorpedy w Radomiu w ramach JuwenDAliów oraz koncercie Miki Okumura z Japonii w ramach 55 sezonu Koncertów Chopinowskich w warszawskich Łazienkach były ciekawym doświadczeniem: posłuchanie czegoś innego niż zazwyczaj, obserwacja nie tylko artystów, ale też reakcji ludzi.
          Najpierw co nieco o świecie nr 1 - Luxtorpeda. Znam jedynie kilka piosenek tego zespołu, ale chętnie wsłuchiwałam się w teksty tych, które były dla mnie nowością. "Wiara, siła, męstwo to nasze zwycięstwo" czy "wybaczam Ci wszystko" to tylko fragmenty tekstów, które niewątpliwie są wartościowe, mają konkretne, sensowne przesłanie. I trochę przestałam się dziwić, czemu tak wielu moich znajomych słucha tego zespołu ;) Mimo, iż dla mnie są to trochę zbyt hałaśliwe/ciężkie (trudno to nazwać) rytmy, to cieszę się, że mogłam uczestniczyć w koncercie. Zobaczyłam jak to wygląda, posłuchałam, co mówi Litza ze sceny, jak reaguje publiczność. Stojąc gdzieś z tyłu byłam raczej w roli obserwatora niż czynnego uczestnika koncertu, ale ta rola całkiem mi odpowiadała. Poza podśpiewywaniem np. "na pierwszy rzut oka nie widać, że Cię kocham" pozostałam bierna z tyłu, przyglądając się całości. Mimo wszystko piosenki Luxtorpedy od niedzielnego koncertu goszczą w moich głośnikach.
(Zdjęcia: Duszpasterstwo Akademickie Radom)
           Kończąc rzut okiem na zdjęcia przechodzimy do świata nr 2. Chopin. "To ktoś jeszcze tego słucha?" - można spytać. Aż się człowiek dziwi, gdy widzi tłumy ludzi - brak wolnych ławek, a nawet kawałków trawy pod warszawskim pomnikiem Chopina. Chciałam być blisko, więc pozostało mi siedzieć na jakiejś żwirkowej alejce, ale było warto. Zaledwie kilka metrów dzieliło mnie od artystki. I choć słońce świeciło mi prosto w oczy, obserwowałam i dziwiłam się z jaką gracją można grać na fortepianie. Do tego wszystkiego dochodziły emocje. Patrząc na występującą kobietę zrobiło mi się trochę smutno. Czemu? Bo szkoda mi było, że nie potrafię tak jak ona poczuć tej muzyki; naturalnie, delikatnie się uśmiechnąć przy radośniejszym fragmencie, a skupić przy bardziej majestatycznym; każdy utwór przeżywać wciąż na nowo. Po kilku utworach obserwacji postawy i mimiki kobiety zamknęłam oczy, by wsłuchać się w wydobywające się dźwięki fortepianu. Było to możliwe, gdyż zgromadzony tłum (po części pewnie przypadkowych spacerowiczów) trwał w milczeniu, niemal bezruchu, jak zaczarowany. Wszyscy wpatrzeni w Mikę Okumura i wsłuchani w niesamowite melodie Chopina. Odchodząc z miejsca koncertu muzyka jakby jeszcze grała - już nie w głośnikach, ale gdzieś wewnątrz, w człowieku.
(Zdjęcie: Stołeczna Estrada - zdjęcie pochodzi z jednego z wcześniejszych Koncertów Chopinowskich)

czwartek, 24 kwietnia 2014

Uwolnić swoją wyobraźnię.

Byłam niedawno w takim miejscu, które trochę trudno nazwać. Możesz tam przyjść pomalować skarbonkę, zrobić świeczkę, mydełko, bransoletkę... i wziąć ze sobą. Po wyborze potrzebnych materiałów siadasz przy stoliku i puszczasz wodze wyobraźni. Można kilka razy zmieniać koncepcje, kolory, formy. Wykonujesz swoją pracę tak długo aż chcesz (tzn. do zamknięcia ;)), ale jeśli chcesz możesz skończyć kiedy indziej. W takim właśnie miejscu miałam okazję być w ramach ćwiczeń z uczelni. Za odpowiednią opłatą wraz z grupą miałam okazję odwiedzić miejsce o nazwie Formy Kolory (warto kliknąć w link, zobaczyć jak to wygląda). Każdy mógł wybrać, co chce zrobić. Ja uparłam się, że zrobię coś kreatywnego, więc wybrałam malowanie ceramiki. I nie żałuję. Siedziałam nad moim kubkiem do samego zamknięcia owego miejsca twórczości (to chyba najbardziej odpowiednia nazwa), ale udało mi się ukończyć moją pracę. Kubek niewątpliwie nie jest idealny, ale mam satysfakcję, że wykonałam go sama i od dziś jest moim ulubionym kubkiem :)
Wiele osób mówi, że nie ma talentu, że nie da rady i po co w ogóle się męczyć jak można kupić w sklepie. A mimo tego cała grupa (wiadomo, z różnym poziomem zdolności) wyszła zadowolona, że wykonała coś samodzielnie, stwierdziła, że miejsce jest super i fajnie byłoby tu jeszcze kiedyś przyjść. Dobrze, że istnieją takie pozytywne miejsca, w których można uwolnić swoją wyobraźnię i stworzyć coś oryginalnego, niepowtarzalnego.
Poniżej muzyczny kubek mojego wykonania.

wtorek, 18 marca 2014

Kreatywność - tego się można nauczyć.

Co jest okrągłe i pomarańczowe?
Pytanie może i proste, ale wymyślenie jak największej ilości odpowiedzi w kilka minut to ciekawe doświadczenie. "Z marszu" udało mi się wypisać 20. Wynik całkiem zadowalający. Ale co można zrobić by było ich więcej?
Miałam dzisiaj przyjemność wziąć udział w "Treningu kreatywności", organizowanego w ramach Miesiąca Aktywnego Rozwoju, a pytanie o coś okrągłego i pomarańczowego było jednym z zadanych nam - uczestnikom warsztatu. Zastanawialiśmy się też "Co w trawie piszczy?" albo co to jest "rubrycela" czy "maewestka". Takie ćwiczenia pozwoliły bardziej zrozumieć kwestie teoretyczne dotyczące kreatywności, której jak się okazuje - można się nauczyć.
Nasza kreatywność jest hamowana przez różne czynniki: nas samych ("po co mam to robić? to się nie uda...") czy innych ludzi ("po co będziesz coś zmieniał? tak jest dobrze"). Jednak często nie warto ulegać tym przekonaniom. Taką sytuację można łatwo zobrazować. Stoisz przed zamkniętymi drzwiami i od razu zakładasz, że są zamknięte na klucz. Póki nie pociągniesz za klamkę nie dowiesz się, czy faktycznie tak jest. Ten przykład nie ma prowadzić do bezmyślnego wchodzenia wszędzie, gdzie się da, ale do pokonania pewnej bariery przed zrobieniem kroku na przód.

A zatem warto spojrzeć na sytuację/problem z innej perspektywy, zrobić burzę mózgów z innymi ludźmi, od których możemy się uczyć, którzy nas inspirują. Warto pamiętać, że grupa to więcej pomysłów. Nie powinno się myśleć pod klucz - życie to nie matura, że tylko jedna odpowiedź jest poprawna. A może czyjś najbardziej absurdalny pomysł uda się połączyć z innym i stworzyć coś naprawdę dobrego?

A co mi osobiście dał ten "Trening kreatywności"? Myślę, że przede wszystkim skłonił do myślenia nad tym, że sytuacje mogą mieć różne rozwiązania, że pomysły innych nie powinny być, kolokwialnie mówiąc, hejtowane. Każdy pomysł się liczy, inspirując jedni drugich możemy wybrać najlepsze rozwiązanie. Z kolei w sytuacji, gdy to my, jako jednostka mamy podjąć decyzję nie należy się za bardzo kierować opinią innych. "Nie za bardzo" oznacza, by nasza każdorazowa chęć zrobienia czegokolwiek nie była zgaszona przez "to nie wypali", "teraz się tak nie robi", "po co się wychylać?". Należy pamiętać, że kreatywność ma prowadzić do czynów wartościowych, dlatego mając to na uwadze warto podejmować kroki w kierunku świeżego spojrzenia na rzeczywistość, szukania nowych rozwiązań, pomysłów.

Na koniec zachęcam do brania udziału we wszelakich tego typu kursach, warsztatach. Warto szukać, rozwijać się, tym bardziej, że wbrew pozorom zdarza się, że dostajemy coś za darmo, a to od nas zależy, czy chcemy z tego skorzystać ;)

czwartek, 13 lutego 2014

Z miłości do muzyki.

Jutro dzień, w którym miłość czuć na kilometr, zakochane pary spędzają razem czas, mężczyźni biegają do ukochanych z kwiatami...

A ja z miłości do muzyki i do tego, co z nią i przez nią można zrobić jadę na 10 dni na KAMUZO czyli Kurs Animatorów Muzycznych Oaz.

To rekolekcje i jednocześnie przygotowanie do posługi muzycznej (śpiew, gra na instrumentach, dobór pieśni i wiele innych) dla Boga, innych ludzi i właściwie dla siebie też.  Bo przecież muzyka może być formą modlitwy i może nas samych zbliżać do naszego Przyjaciela.
A mówiąc całkiem osobiście, KAMUZO jest można powiedzieć spełnieniem marzenia, gdyż będąc w 5 klasie na II st. Oazy Dzieci Bożych stwierdziłam, że  
"chciałabym zostać animatorką, a najlepiej muzyczną"
I kto by pomyślał, że przez lata, w których czasem pogrywałam na gitarze znając kilka chwytów po pewnym czasie do tego wrócę, będę prowadzić scholę, a w końcu pojadę jako animatorka muzyczna na oazę. Chyba nie muszę dodawać, że śpiewać uwielbiam od zawsze :)
Dlatego mój wyjazd na KAMUZO dla niektórych jest zaskoczeniem: "to nie byłaś?", dla innych oczywistością: "dla Ciebie to tylko formalność, i tak jesteś muzyczną", a dla mnie KAMUZO nie jest dla mnie czymś zwykłym, takim tylko żeby "mieć zaliczone", ale dopełnieniem tego, czego zapragnęłam jeszcze jako dziecko i motywacją do dalszej służby Bogu i bliźniemu.
Na koniec mały zestaw muzycznego ;)

czwartek, 30 stycznia 2014

Coś się rusza, jedzie, biegnie? Może być z tego film! ;)

Studentką jestem od niedawna i pewnie jeszcze wiele przede mną, aczkolwiek nie spodziewałam się, że na pedagogice dostanę za zadanie nakręcić film (choć co najmniej 2 i pół minutowy wytwór nazwałabym raczej filmikiem niż filmem). Z 10 wytycznych (odnośnie do długości, ilości filmów, zdjęć, które mają zostać połączone, umieszczenia animacji, napisów...) dowolnym pozostał temat. Myśląc o czym można nakręcić filmik w pewnym momencie przypomniały mi się słowa z mojej piosenki "rozejrzyj się i patrz, co daje Ci świat" i zaczęłam nagrywać telefonem (jako jedynym urządzeniem z kamerką pod ręką) to, co się rusza, jedzie, idzie, biegnie... Dalej już jakoś poszło. Muszę powiedzieć, że to całkiem przyjemne, nowe dla mnie, doświadczenie.
Z racji, że kilku osobom filmik się spodobał postanowiłam pokazać go również Wam. Zapraszam do obejrzenia. Mam nadzieję, że te niecałe 3 minuty będzie przyjemnym oderwaniem się od szaro-białej rzeczywistości ;)
 
Pozdrawiam ciepło i przypominam - życie jest spoko ;)

środa, 1 stycznia 2014

Żyj.

Mamy kolejny nowy rok. Tylko czy ze zmianą się cyferki w dacie zmienia się coś jeszcze?
Niektórzy obiecują coś sobie w ramach tzw. postanowień noworocznych, inni podsumowują miniony już rok. Myślę, że i jedno i drugie zachowanie ma sens, pod warunkiem, że idzie za tym coś poza zwykłymi słowami.
Warto spojrzeć na to, co nam się nie udało, co chcielibyśmy zmienić, ale też potrafić dostrzegać to, co dobre, pozytywne; te momenty, w których byliśmy szczęśliwi, pomyśleć o ludziach, dzięki którym to szczęście było możliwe. Gdy już zobaczysz to, co było właściwe, a co przykre dla Ciebie spójrz: przed Tobą nowy rok - kolejne 365 dni, które możesz wykorzystać. 
Jak? To zależy od Ciebie. 
Pamiętaj, aby dostrzegać dobro, które dzieje się wokół Ciebie, podążaj za tym, co naprawdę ważne i z uśmiechem żyj - po prostu żyj.